piątek, 18 kwietnia 2014

Góra Kalwaria


Wspomnieć dalsza część. Sierpień 2013


Więc w ramach wprowadzenia sprostowanie. Miałyśmy jechać do Czerska, jednak jechałyśmy tak ruchliwą trasą, do tego w godzinach szczytu, i było na tyle gorąco, że w Górze Kalwarii już spasowałyśmy. I dobrze się stało, bo podczas gdy w jedną stronę jechałyśmy ustalone wcześniej 30 kilometrów- w drodze powrotnej wyszło nam dwa razy tyle :D Jak ktoś chce poczytać o największych podróżniczych fajtłapach, to dobrze trafił. 


 Pewnie zastanawiacie się, jak to w ogóle możliwe, żeby od Góry Kalwarii do Wawra zrobić 60 kilometrów... To zacznę może od przypomnienia, że trasa w pierwszą stronę była po prostu tragiczna. W związku z tym, gdy już w naszym punkcie docelowym usiadłyśmy z mapą całe mokre i zmęczone psychicznie dwoma godzinami śmigających obok nas tirów, umówiłyśmy się, że w drugą stronę pojedziemy jakkolwiek, byle nie tak, jak przyjechałyśmy. Tym sposobem pojechałyśmy przez Konstancin- Jeziorna i dalej Wałem Zawadowskim aż do Mostu Siekierkowskiego.



 Mimo, że droga do domu wyszła nam dwa razy dłuższa, to i tak zleciała nam o wiele przyjemniej. Po pierwsze, już w Górze Kalwarii zaczęło kropić i taka kojąca mżawka towarzyszyła nam przez dobrą godzinę (w pierwszą stronę było 139342 stopni i nie dało się żyć. Na zdjęciu Angela z podkoszulką na głowie żeby zapobiec udarowi- ja w tym samym celu miałam na głowie spodenki :))


 Po drugie, nie dość, że przez pierwszą połowę drogi powrotnej samochodów nie było prawie wcale, to jeszcze druga połowa miała miejsce na specjalnej trasie dla rowerów ciągnącej się przez wiele kilometrów! 


To by zdaje się było na tyle. Jeszcze tylko chciałam wstawić zdjęcie tego przerażającego... czegoś, przez co w pierwszej chwili prawie dostałyśmy zawału. Na szczęście to nie był człowiek- sprawdzone- tylko jakaś dziwna kompilacja worków i randomowych przedmiotów. Właściwie gdy już to wiem, stwierdzam, że całość wyglądała dość intrygująco. :D

Aga. 





Węgrów

Wracając myślami do wakacji przedstawię bardzo ciekawą wycieczkę do pięknego Węgrowa. :)

Węgrów znajduje się około 85 kilometrów od Warszawy więc trasa nie była bardzo wymagająca.
Przejechałyśmy trasę rowerami w około 5 godzin z czego godzina to postoje na przekąski, czy zdjęcia.
Jechałyśmy przez Dębe Wielkie, Mińsk Mazowiecki, Kałuszyn i Liw.
Widoki piękne!
Jak to mamy w zwyczaju dwa razy się zgubiłyśmy i dodałyśmy do licznika nieznaczne 5 kilometrów. :)

Jeżeli chodzi o Węgrów polecam fajny, całkiem spory zalew, cudowny rynek i przepyszne włoskie lody. (zdjęcia niżej). Nie wiedziałyśmy że takie miejsca znajdują się tak blisko od Warszawy. Na pewno tam powrócimy, chociażby zwiedzić zamek w Liwie do którego niestety nie mogłyśmy zajechać.
Cóż, tanio, blisko, pięknie!

POLECAMY.

 


 

n

   
n 
 
 

 

 

  




Gela.

wtorek, 15 kwietnia 2014

WIELKIE PRZYGOTOWANIA!

Jak już wspominałyśmy wyjeżdżamy na trip po Europejskich państwach.
Przybliżę wam tutaj troche o co chodzi.
Jesteśmy w maturalnej klasie więc szykują się 4 miesięczne wakacje.
Co przez tyle czasu zrobić? Odpowiedź jest prosta-spełniać marzenia.
My, rower i tysiące kilometrów.
Planujemy przejechać przez Niemcy, Belgię, Holandię, Francję i dotrzeć do Hiszpanii.
Następnie chcemy na parę dni odwiedzić Włochy i wrócić do Polski.
Jako nastolatki nie dysponujemy dużą liczbą pieniędzy, więc jak to my ograniczamy koszty do minimum.
Potrzebne rzeczy gromadzimy od paru miesięcy. Jeżeli chodzi o nocleg zamierzamy korzystać z couchsurfingu, spać pod namiotem i liczymy na życzliwość ludzi. :)
Na tym blogu jak najczęściej będziemy relacjonowały nasze poczynania.
Mamy nadzieje zainspirować młodych ludzi. Chcemy pokazać wszystkim siedzącym na kanapach i narzekającym na nudne życie, że może ono potoczyć się jak tylko chcemy, wystarczy zrobić coś w tym kierunku! :)
G.



Gela.

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Mazury-Warszawa

Nasza pierwsza wyprawa. :)
Po dwóch tygodniach podróżowania rowerem po całych mazurach i nabiciu 1000 kilometrów na liczniku postanowiłyśmy wrócić rowerem do Warszawy. Miałyśmy wiele problemów. Agnieszki rower strasznie szwankował, więc pierwszego dnia przejechałyśmy tylko 40 kilometrów. Z samego rana odwiedziłyśmy serwis i pan naprawił nasz rower całkowicie za darmo! (W tym miejscu pozdrawiamy Pana mechanika z Kolna). Przez dwa następne dni przejechałyśmy 300 kilometrów. Warunki były ciężkie. Nasze ciała odmawiały posłuszeństwa (ja dodatkowo byłam cała spalona), brakowało nam pieniędzy. Na obiad jadłyśmy chleb z zerwaną z drzewa śliwką. Ale mimo to mamy same świetne wspomnienia! 
Na postojach ludzie zaczepiali nas, życzyli nam szczęścia i mówili że trzymają za nas kciuki. Taki mały gest, a dodawał nam siły! :)
Cóż, wyprawa odbyła się dość dawno, bo w lipcu ale to początek naszej przygody z rowerem która szybko się nie skończy!
Na koniec pare zdjęć z naszego wyjazdu. 
Miłego oglądania!
  


 


 
  Gela.

Coś o nas.

Mamy 18 lat i 1500 pomysłów na minutę, z czego raz na jakiś czas uda nam się jakieś wcielić w życie. :D Jednak póki co najbardziej interesujemy się podróżami. Już za 2 miesiące zamierzamy wyjechać na kilkutygodniowy trip za granicę, gdzie punktem docelowym będzie Hiszpania. Na tym blogu chciałybyśmy pokazać drogę, którą podążamy do zrealizowania tego marzenia. Będziemy umieszczać sprawozdania z różnych mniejszych wyjazdów, polecać fajne miejsca i pokazywać, że takie rozrywki wcale nie wymagają poświęcenia dużej ilości pieniędzy.
Wstawimy kilka postów o naszych wcześniejszych wyprawach żebyście mogli nas troche poznać, powiemy jak przygotowujemy się do czerwcowego wyjazdu i dodamy coś od siebie. Jak można się domyślić po nazwie bloga jeździmy w czeszkach, to nasz znak rozpoznawczy. W wakacje poznacie też nas po kolorowych włosach! 
 

Mamy nadzieje że kogoś zainteresujemy. :)

Pozdrawiamy.
Aga i Gela.