niedziela, 29 czerwca 2014

Dzień siódmy i ósmy: Oborniki- Mierzyn.

Zacznę od wczorajszego dnia. Przejechałyśmy około 90 kilometrów i jak zawsze nasz gps wyprowadził nas na drogę po której miałyśmy ochote rzucić rowery i wrócić do Warszawy... Jechałyśmy pod górkę, w piachu po kostki i strasznym upale. Po okolo 20 minutach piach zamienił się w żwir z kamieniami. Od razu po skończeniu tej "wybitnej" trasy zmieniłyśmy ustawienia w gps i od teraz ma nas prowadzić "drogami dla samochodów".
Mamy jeszcze jedno niemiłe wspomnienie z wczoraj. Kiedy jechałyśmy przez jedno z większych miast na ulicy leżał potrącony kotek z rozwalonym pyszczekiem, Pan ktory zatrzymał sie koło nas zadzwonił po weterynarza i okazalo sie ze wszystko bedzie dobrze i mały przeżyje, ale jednak nie to jest sednem.  Zastanawiam sie jak bezdusznym trzeba być żeby potrącić zwierzę i tak po prostu odjechać.. Naprawdę nie rozumiem takiego zachowania, bo wydaje mi sie że głupi telefon do weterynarza i po straż miejską dużo nie kosztuje a ratuje życie żywej istoty.
Wracając do nas. Zatrzymałyśmy się w Mierzynie w ośrodku Energo-Tour (www.Energo-tour.com.pl) który baaardzo polecamy. Dostałyśmy swoj domek w którym mamy trzy duże wygodne łóżka,  łazienkę i kuchnię z całym wyposażeniem. Ośrodek położony jest tuż nad jeziorem na zalesionym terenie-bajka. Napewno tutaj wrócimy.  Stwierdziłyśmy ze fajnie byłoby zostać tu jeszcze jedną noc aby poprać wszystkie rzeczy i pozwiedzać okolicę. Przed chwilą wróciłyśmy z Międzychodu, oddalonego o niecałe 4 kilometry od Mierzewa. Gdyby nie deszcz poznałybyśmy to miasteczko lepiej, bo jest piękne a tak zdążyłyśmy dojechać na rynek i do pomnika osiołka stojącego w okolicy centrum który ma duży związek z historią miasta i postawiony jest w podzięce za ciężką pracę tym przemiłym zwierzętom.
Zdjecia klasycznie niżej.
Gela.






piątek, 27 czerwca 2014

Dzień szósty: Żnin- Oborniki.

Dziś znowu było trochę intensywniej. O 11 ruszyłyśmy ze Żnina w kierunku Oborników, w których byłyśmy koło 19. Przejechałyśmy równo 100 km- miało być mniej, ale GPS zrobił nas w bambułko i wyprowadził na drogę,  której żaden rowerzysta nie wyśniłby nawet w najgorszych snach. Najpierw nawierzchnia nierówna i piaszczysta, później cała we fragmentach cegieł i na koniec jeszcze pod górę.. ale mimo to dałyśmy radę i nawet nie  złapałyśmy gumy,  jestem z nas dumna! :D

Póki co jest świetnie,  pogoda wreszcie zrekompensowała nam swoje dziwne,  zmienne stany i teraz przyprawia nas o rumieńce  gorącymi promykami słońca.   Oby wytrwała tak jeszcze chociaż 3 dni,  kiedy to w końcu dotrzemy do Berlina.... :)

Tak od siebie dodam jeszcze,  że wybornie jedzie się z Arctic Monkeys,  Tenacious D oraz Deep Purple w słuchawkach.  Zaś na wieczór polecam Genesis,  The Doors oraz Alan Parsons Project ^.^

Aga.




czwartek, 26 czerwca 2014

Dzień piąty: Kruszwica- Żnin.

I znowu w drogę!  Dziś o 12 z bólem serca  opuściłyśmy Kruszwicki camping i ruszyłyśmy w kierunku Żnina. Na szczęście piękna pogoda szybko dodała nam otuchy. :) A jazda ścieżką rowerową po obu stronach przyodobioną makami i widok pędzących po niebie baranków.. Po prostu coś pięknego.
Wiatr okazał nam nieco litości, dzięki czemu jechałyśmy średnio 20 km/h (w porównaniu z wcześniejszymi 15 km/h pod wiatr).  W Żninie zawitałyśmy przed 18, przejeżdżając 65 kilometrów i idealnie wyrabiając się przed deszczem.  Samym miasteczkiem jesteśmy zauroczone i obie stwierdziłyśmy, że możemy tu kiedyś zamieszkać. ^-^

Na koniec jeszcze kilka zdjęć. :)

Aga.





środa, 25 czerwca 2014

Dzień czwarty- Kruszwica.

Dziś że względu na niepokojący stan nogi Angeli postanowiłyśmy zostać w
Kruszwicy jeden dzień dłużej. Ale nie ma tego złego, ponieważ dzięki temu mogłyśmy pozwiedzać i zrobić mnóstwo zdjęć. :D A więc zaczynamy fotorelację!


Zaraz po śniadaniu wybrałyśmy się na Mysią Wieżę. Wprawdzie wdrapanie się na samą górę nie było łatwe,  szczególnie ze względu na chorą nogę Geli,  ale dałyśmy radę. :D


Z Kruszwicą wiąże się wiele legend,  miedzy innymi ta słynna o Popielu i Piaście. Było to inspiracją dla stworzenia cyklu obrazów, które znajdują się w środku Wieży.


Na szczycie rozpościera się zapierający dech w piersiach widok na okolicę. A przy okazji- z lewej strony zdjęcia widać nasz camping. :)



Po zejściu na dół można przejść się wzdłuż pobliskich pozostałości murów (lub jak kto woli- przejść się NA nich ^^).

Niżej umieszczam jeszcze inne zdjęcia z naszego sightseeingu, które chyba nie wymagają opisu :)





I na koniec- nasze śliczne czeszki (Dagrod) ♥

wtorek, 24 czerwca 2014

Dzień trzeci: Włocławek- Kruszwica.

Dziś koło 12, po zjedzeniu klimatycznego śniadania na ławce we Włocławiańskim parku,  ruszyłyśmy w dalszą drogę,  tym razem w kierunku Kruszwicy.
Początkowo nie było łatwo, ponieważ znowu złapał nas deszcz, a wiatr wiał niemiłosiernie (prosto w nasze twarze,  oczywiście). Do tego GPS w telefonie Angeli wyznaczył nam trasę przyjemną jedynie wizualnie, za to zupełnie  nieprzychylną dla rowerzystów  ze względu na żwirowe podłoże i multum dziur.
Później na szczęście było już coraz ładniej i pod wieczór jechało się naprawdę wspaniale. Te promyki słońca otulające domy, drzewa i pola zbóż,  to babie lato tańczące w powietrzu... dziś pierwszy raz na prawdę poczułam, że są wakacje. Oby więcej takich dni!  ;)
Do Kruszwicy dojechałyśmy chwilę przed 20, znów przejeżdżając prawie 70 kilometrów.   Ulokowałyśmy się na campingu nad jeziorem Gopło, którym jesteśmy zachwycone. Jest po prostu pięknie!   Do tego w końcu miałyśmy okazję wyróbować mój nowy namiot, więc podekscytowanie tym bardziej wzrosło  :D

Na koniec wrzucam jeszcze kilka zdjęć, chronologicznie obrazujących dzisiejszy dzień.  Jutro dodam jeszcze zdjęcia konkretnie z Kruszwicy, których dziś nie mogłam zrobić bo było za ciemno.

Aga.










poniedziałek, 23 czerwca 2014

PODZIĘKOWANIA

 Chciałyśmy serdecznie podziękować osobom, które udostępniły nam nocleg, a konkretnie:
  • Państwu Albrechczyńskim, za znalezienie dla nas zakątka do spania w centrum zabaw dla dzieci "Happy Park", które było na prawdę wspaniałym miejscem! Gdybyśmy tylko były młodsze...:) Prócz tego dziękujemy również za przepyszne kanapki i ciastka na kolację oraz mnóstwo pieczywa, jagodzianek i mini pączusiów na śniadanie. :D
  • Arkowi Morawskiemu, za odstąpienie nam swojego pokoju i komputera, ciepłą herbatę oraz przemiłą atmosferę- jak w domu. ;)
Jeszcze raz dziękujemy. Dla naszych obolałych mięśni to na prawdę dużo znaczy! :)

Dzień drugi: Płock- Włocławek.

Dzisiaj przejechałyśmy odległość od Płocka do Włocławka czyli około 70 kilometrów.
Trasa była bardzo wymagająca, wjazdy pod górkę i wiatr nie dawały nam odsapnąć.
Ku naszemu zdziwieniu po drodze zaczepiły nas aż 4 osoby. Najpierw kiedy urządziłyśmy piknik na środku polnej drogi, jakiś przemiły pan zaproponował nam herbatkę i możliwość skorzystania z prysznica. Oczywiście skorzystałyśmy. Następnie na trasie dostałyśmy od przejezdnego mapy okolicy (wiemy że Pan przeczyta ten post i jeszcze raz dziękujemy!). Już w samym Włocławku zaczepił nas Ksiądz Damian z pobliskiej parafii. Z tego co się okazało zapalony podróżnik. :)
Co ciekawe znał naszego znajomego u którego nocujemy i potrafił wytłumaczyć nam gdzie on mieszka!
Kiedy stałyśmy pod sklepem podeszła do nas następna osoba. Pan powiedział że widział nas mniej więcej w połowie drogi i jest pod ogromnym wrażeniem tego co robimy.
Takie spotkania są strasznie motywujące i dodają nam siły. :)
A jeżeli chodzi o nasze samopoczucie i zdrowie, to jak na razie trzymamy się całkiem  nieźle, za wyjątkiem obolałych mięśni i w moim przypadku małym problemem ze ścięgnem Achillesa.
Trasa była śliczna, wrzucamy zdjęcia znad rzeki Skrwy i Wisły we Włocławku. :)





+ DZISIAJ DZIEN OJCA.
Mimo że jesteśmy w trasie oczywiście o tym nie zapomniałyśmy. To zdjęcie dedykujemy naszym kochanym tatusiom którym chcemy podziękować za ogromne zaangażowanie i za to że po prostu są! <3

Gela.

niedziela, 22 czerwca 2014

Dzień pierwszy: Warszawa- Płock.

Więc teraz szybko i na temat: przez najróżniejsze  przeciwności losu dopiero jakąś godzinę temu dojechałyśmy do miejsca naszego pierwszego noclegu. Mieści się ono w centrum zabaw dla dzieci "happy park" w Płocku. Jestem tak zachwycona, że aż wrzuciłam panoramę. :D
Padamy z nóg, przez większość czasu jechałyśmy w deszczu, przez co obiad spożyłyśmy na przystanku gdzieś po drodze. Ah, uroki podróży..
Dziś przejechane 115km. Jutro ciąg dalszy.
Aga.

sobota, 21 czerwca 2014

Jutro ruszamy.


Najpierw przesunęło się o dwa dni, dziś o kolejny dzień, ale w końcu (OSTATECZNIE!) jutro z samego rana ruszamy!

Dziś niestety pogoda nas dość niemiło zaskoczyła, a do tego ciągle wisiało nad nami parę spraw, których nie zdążyłyśmy zrobić wczoraj. Ten jeden dzień więcej umożliwił nam dopięcie wszystkiego na ostatni suwak i odjął nieco stresu, dzięki czemu jutro będziemy pewne, że zostało nam już tylko jechać przed siebie i nie przejmować się niczym. :)

Bagażnik mojego roweru wygląda jak z tych zdjęć robionych bodajże w Indiach, gdzie góra przewożonych rzeczy przewyższa samego przewożącego. Miałam tyyyle rzeczy do spakowania...! Poza tymi oczywistymi jak śpiwór, karimata czy zapasowe dętki wzięłam też m.in: palnik+kartusz, menażkę, ładowarkę na baterię słoneczną, grzałkę do wody (gdyby był dostęp do prądu), pompkę rowerową+ różne końcówki, taki okrągły rozgałęziacz(?) z różnymi typami gniazdek i aparat fotograficzny. Nie wspominając już o namiocie, który był chyba największym wyzwaniem w tym całym tetrisie.

4 miesiące!  To przecież 1/3 roku, wrócimy na jesień! Do tej  pory to do mnie nie dociera... Zobaczymy tyle wspaniałych miejsc, spróbujemy tylu nowych rzeczy, poznamy tylu ciekawych ludzi! Oczywiście jak najczęściej będziemy publikować posty, a ja postaram się zadowalać oczy naszych czytelników jak najładniejszymi zdjęciami. :) Dlatego jeśli ktoś jest ciekawy postępów naszej wyprawy, to niech odwiedza bloga "W czeszkach przez świat" jak najczęściej. ^.^

To chyba tyle ode mnie, a wy życzcie nam szczęścia i ładnej pogody. :)

Aga.

P.S.
Ciągle działa nasz projekt! Jeśli chcecie wspomóc nas finansowo, możecie zrobić to na tej stronie:
http://www.beesfund.com/projekty/pokaz/178,rowerem-przez-europe

środa, 18 czerwca 2014

3 dni.


Widzieliście kiedyś taki patent? :D Mnie ten rower urzekł, i wynalazca (gostek na zdjęciu) również- za swoją kreatywność. :)

Nie wiem, czy wspominałyśmy już, że wyjazd przesunął się na sobotę? W każdym razie w czwartek byłoby to niemożliwe, po pierwsze ze względu na święto i wszechobecny tłum, po drugie ze względu na konieczność zrobienia jeszcze kilku rzeczy przed wyjazdem.

Rower już do mnie wrócił, w pełni wyserwisowany. Przerzutki i hamulce wyregulowane, korby wymienione na lepsze... Teraz jeździ się jak na chmurce ^.^
Jeszcze tylko zastanawiam się nad zmianą pedałów, ponieważ te plastikowe podobno lubią pękać. Metalowe na pewno byłyby pewniejsze, ale to kolejne 100 zł w plecy.. Sama nie wiem, czy liczyć na jakiś łut szczęścia, czy już do reszty wyzbyć się resztek pieniędzy i nie musieć się martwić o taką głupotę jak pedały.

No nieważne, to już tylko takie tam moje rozterki. A przy okazji przypominam o naszym ciągle działającym projekcie: http://www.beesfund.com/projekty/pokaz/178,rowerem-przez-europe
Mamy dopiero 30% kwoty, dlatego bardzo prosimy o wsparcie!

Aga.



wtorek, 17 czerwca 2014

Bez komarów?

Dziś z rana postanowiłam nieco zagłębić się w sposoby walki z odwiecznym, chyba najbardziej irytującym wrogiem ludzkości- komarem.

W swoich poszukiwaniach natrafiłam na kilka interesujących rozwiązań, którymi postanowiłam się z Wami podzielić. Pierwszym z nich są opaski przeciw komarom.



Te, które ja znalazłam, produkowane są na bazie geraniolu, który podobno "wykazuje silne właściwości odstraszające nie tylko komary, ale również inne owady, takie jak: mucha końska, mucha bydlęca, mucha
domowa, kleszcz psi, pchła kocia, wesz ludzka i mrówki ogniowe."
Ponadto geraniol uważany jest za niepodważalnie skuteczniejszy od citronelli, używanych w tzw. tanich opaskach. (75% skuteczności geraniolu w porównaniu do 22% skuteczności citronelli).

Muszę przyznać, że wszystko to mnie całkiem zachęciło, szczególnie że takie opaski nie są drogie- kosztują średnio kilkanaście złotych. Zniechęcają mnie jednak liczne komentarze ludzi o pojawiających się uczuleniach, szczególnie w miejscu pod opaską. Dlatego też na chwilę obecną wstrzymam się z kupnem i trochę więcej poczytam o tym wynalazku.


Kolejnym interesującym rozwiązaniem jest lampka na komary.



Działanie owej lampki polega na zastosowaniu specjalnej długości fal świetlnych, które wabią komary do środka urządzenia. Dla ludzkiego oka światło to jest zaledwie delikatną łuną, dlatego można przy niej również spokojnie spać. Co więcej, " lampka przystosowana jest do aromaterapii z olejkami eterycznymi, co pozwala połączyć wypoczynek z kuracją zapachami łagodzącą stres."

Brzmi ciekawie, jednak osobiście chyba nie odważyłabym się na kupno. Po pierwsze, za ten gadżet trzeba już zapłacić około 100 złotych, a takie wydatki na chwilę obecną niezbyt mi się uśmiechają. Po drugie, samo zwabienie komarów do lampki moim skromnym zdaniem nie wystarczy, by się ich pozbyć- komar zawsze może przecież "zmienić zdanie" i wylecieć na zewnątrz. Po trzecie, chyba nie umiałabym zaufać temu urządzeniu... Mimo wszystko dla przeciętnego komara człowiek jest chyba bardziej atrakcyjny, prawda? ;)

Ostatnim nietuzinkowym sposobem na walkę z komarami jest pułapka wykonana domowym sposobem.


W tym wypadku wykorzystujemy ich słabość do wydychanego przez nas dwutlenku węgla i stwarzamy jego sztuczne źródło poprzez fermentację węglowodanów pod wpływem drożdży. Co do tego rozwiązania też nie jestem przekonana, dlatego dziś pobawię się w MacGyvera i sama ocenię, czy to działa. :D

Na koniec dodaję jeszcze obrazek z ciekawostkami dotyczącymi komarów. Warto przeczytać. ;)

Najbardziej niepokoi mnie punkt "Kto przyciąga komary?", ponieważ spełniam wszystkie kryteria... Ale cóż, ja się nie dam! :D

Aga.

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Najważniejsze są szczegóły

Witam!


Piszemy o wszystkich ważnych punktach wyprawy, przygotowaniach i zakupach ale nie wspominałyśmy jeszcze o szczególikach bez których NASZA podróż nie odbyłaby się.:)
Podaję listę paru niekoniecznie praktycznych rzeczy w których jesteśmy zakochane i po których można nas poznać.

1. Czeszki.
To nasza miłość od paru lat. Buty są przewiewne, wytrzymałe, nie spadają i co najważniejsze są bardzo tanie. Nie zamienimy ich na żadne inne!  Są nieodłącznymi towarzyszkami naszych podróży i możemy zagwarantować, że zwiedzą z nami cały świat. :)
(My nabywamy czeszki ze strony www.dagrod.com.pl. Sprawdzone, śliczne i tanie)




2.  Kolorowe włosy
To już nasz zwyczaj, że przed podróżą farbujemy włosy na różne kolory. Sprawdzamy różne odcienie, barwy i wybieramy najtrwalsze. W tym roku farbujemy tylko końcówki. Ja wybrałam kolor zielony, Aga niebieski. Ale znając nas jeszcze wszystko się może zmienić. :)
(Tonery do kolorowania włosów dostępne są w internecie i w różnych sklepach tematycznych np. na Nowym Świecie)


3. Kolorowe wentyle.
 Nie kosztują dużo (około 2zł za sztukę) a robią niesamowite wrażenie i co najważniejsze w trakcie jazdy po zmroku jesteśmy lepiej widoczni dla samochodów!
 Dostępne na portalach typu allegro. :)
 Ja (Angela) mam różowe, a Agnieszka niebieskie.




 4.  Książki
Nawet w podróży nie rozstajemy się z literaturą, obydwie kochamy czytać i zawsze w plecaku znajdziemy miejsce na co najmniej 2 książki. Agnieszka jest fanką wszelkich romansów, najlepiej rozgrywających się parę stuleci temu. Na wyjazd bierze "Perswazje" Jane Austen i "Dary losu" Danielle Steel. Ja jestem fanką kryminałów (najlepiej medycznych) i horrorów. Na wyjazd zabieram "Nosiciela" Robina Cooka i "Rose Madder" Stephena Kinga.


5. Muzyka
Przepełniony muzyką telefon i mp3 to jeden z ważniejszych "dodatków".
Kilka dni przed wyprawą tworzymy tzw. "listę przebojów", czyli piosenki, które dodają nam chęci, motywacji, siły i pobudzają nas. Oczywiście, przed wyprawą dodamy tą listę na bloga. :)
Oprócz tego, każda z nas ma swoje ulubione zespoły którym jesteśmy wierne w każdym miejscu na świecie. Agnieszka-jest chyba największą fanką Pink Floyd. Wchodząc do jej pokoju ciężko nie zauważyć stosu ich płyt, czy tekstów piosenek powypisywanych na ścianach. Ja za to lubie trochę "mocniejszą" muzykę i w moich słuchawkach najczęściej słychać Limp Bizkit. :)


 6.  Poduszeczki. 
Nieodłącznym kompanem naszych podróży są poduszki. Czasem zapominamy zabrać portfela, pompki do roweru czy pieniędzy, jednak jaśków jeszcze nie zdarzyło nam się przeoczyć. 
Nie wiemy do końca czemu tak jest, ale gdybyśmy miały wybrać co zabrać namiot czy poduszkę - miałybyśmy spory problem z wytypowaniem. 


(na zdjęciu poduszka Agnieszki)

7. Trąbki.
Nasza najnowsza miłość. Zrezygnowałyśmy z tradycyjnych dzwonków na rzecz kolorowych, zabawnych trąbek. Mają donośny dźwięk, urocze kolory i na prawdę genialnie prezentują się na naszych rowerach! :)
(Do zakupu w internecie, my jednak kupujemy swoje w sklepie Tiger)


To chyba wszystko :)
Angela. 




P.S. Ciągle działa projekt naszej podróży, który można wesprzeć na stronie:
http://www.beesfund.com/projekty/pokaz/178,rowerem-przez-europe
Bardzo prosimy o wsparcie i z góry dziękujemy! 



:)



Cały dzień jeżdżenia po Warszawie w celu załatwiania różnych spraw przed wyjazdem.. Wyczerpujące, ale tym sposobem mam już kupiony między innymi palnik + kartusz oraz multitool do roweru. Do tego karta Euro26 już czeka na mnie w portfelu (przed chwilą wyczytałam, że dzięki niej mamy zniżkę 55% na pizzę w Telepizzie! W związku z tym już wiadomo, czym uraczymy się w Poznaniu. :D).

Jutro jadę z moim kochanym Senatorem do serwisu na regulację przerzutek i ogólny przegląd. Mam nadzieję, że dzięki tej całej trosce aż do samej Portugalii (i z powrotem) będzie jechał jak złoto. :)

Aga.

P.S.
Ciągle działa projekt naszej podróży, który można wesprzeć na stronie:
http://www.beesfund.com/projekty/pokaz/178,rowerem-przez-europe
Bardzo prosimy o wsparcie i z góry dziękujemy!

sobota, 14 czerwca 2014

ciąg dalszy.




Kolejny dzień przygotowań. Wczoraj zakupiłam zestaw podstawowych narzędzi rowerowych, w skład którego wchodzą: klucze imbusowe, śrubokręty, skuwacz i rozkuwacz do łańcucha oraz klucze do szprych. Wszystko jest połączone razem w coś na kształt scyzoryka i waży niecałe 200g.
Oprócz tego dziś w dalszym ciągu szukam odpowiedniej butli turystycznej, plus wypatrzyłam już lusterka rowerowe i zaraz zabieram się za ich kupno (jako że lusterko z zeszłego roku umarło śmiercią tragiczną).

Jeśli chodzi o skład naszej apteczki, to Angela wczoraj kupiła leki za ponad 70 zł. Do tego trzeba jeszcze dokupić kilka paczek plastrów, opatrunków, bandaży... Człowiek to jednak krucha istota.

Aga.

P.S. Przypominamy o wspieraniu projektu naszej podróży na stronie:
http://www.beesfund.com/projekty/pokaz/178,rowerem-przez-europe


czwartek, 12 czerwca 2014

Sesja.




Oto pierwsze owoce naszej wczorajszej sesji dla strony 2na2.net!
Dokładny link wklejam poniżej:
http://2na2.net/portfolio_page/angela-i-agnieszka/

Ponadto gdy tylko otrzymamy pozostałe zdjęcia z sesji, to skrupulatnie będziemy je wstawiać. Beware :D

Aga.

Już niedługo.


Zdjęcie jeszcze z zeszłego roku, z ogrodu botanicznego we Wrocławiu.

Przygotowania do wyjazdu idą pełną parą. Już za chwilę zabieram się za szukanie w otchłaniach internetu odpowiedniej turystycznej butli gazowej oraz spawacza do łańcucha. Do tego dziś, przy okazji wizyty w centrum, wyrobię kartę Euro26, która zapewnia ubezpieczenie zdrowotne na terenie całego świata (bez USA i Kanady), a do tego oferuje masę zniżek na atrakcje turystyczne, jedzenie w poszczególnych punktach gastronomicznych i noclegi.

Już dziś wstawimy wyniki wczorajszej sesji z fotografem Facebookowej strony "2na2 warszawa". Zupełnie nie umiemy pozować więc fotograf miał ciężki orzech do zgryzienia, jednak podobno ostatecznie zdjęcia wyszły zadowalająco. :)

Prócz tego przypominam o naszym projekcie podróży przez Europę:
Pomóżcie nam spełnić marzenie!

Aga.

wtorek, 10 czerwca 2014

Projekt


Już dziś ruszamy z promocją naszego projektu podróżniczego!

Jak już wspominałyśmy wcześniej, zbieramy pieniądze na naszą rowerową wyprawę. Póki co mamy tylko pieniądze na dojechanie do Portugalii i powrót busem, jednak chciałybyśmy zamiast tego wrócić do Polski rowerem, odwiedzając po drodze Włochy.

Dlatego też potrzebujemy Waszej pomocy. Na stronę można wpłacać kwotę już od 2 zł (nas cieszy KAŻDA złotówka ^^) i do tego za każdą wpłatę są bardzo poczciwe nagrody od nas :D

Oto link do naszego projektu:

--->  http://www.beesfund.com/projekty/pokaz/178,rowerem-przez-europe   <---



edit:

Właśnie przyjechały czeszki od naszego sponsora "Dagrod"! :D Jesteśmy zachwycone, niżej wklejam zdjęcie:

10 dni przed

Za 10 dni ruszamy na podbój Europy.


Właśnie odebrałyśmy nasz ultralekki namiot i zamierzamy go dzisiaj przetestować. Poza niewielką wagą jego zaletami są duża nieprzemakalność i nieduże rozmiary po spakowaniu. Mamy nadzieje że będzie nam wspaniale służył przez długie lata naszych wyjazdów (albo chociaż niech wytrzyma te 4 najbliższe miesiące podróży. :))

 Poza tym  chcemy się pochwalić że już dzisiaj wieczorem rusza zbiórka pieniędzy na nasz projekt na stronie www.beesfund.com. Jest to strona bazująca na crowdfundingu, która pomaga zebrać fundusze na realizacje marzeń. Bardzo liczymy na wsparcie, można wpłacać kwoty nawet od 2zł, o nagrodach (od nas) można będzie przeczytać w linku który załączymy wieczorem. :) Jest to dla nas bardzo ważne, ponieważ dodatkowe pieniądze umożliwią nam przebycie trasy zaznaczonej zielonym kolorem na mapce, w innym wypadku będziemy zmuszone wracać z Portugalii busem.



+Odezwała się do nas firma Dagrod od której dostaniemy nowe czeszki. :) Spędziłyśmy trochę czasu na wybraniu modeli, ponieważ nie mogłyśmy się zdecydować. W końcu nam się udało, jak tylko otrzymamy przesyłkę pochwalimy się nimi na blogu! :)
Tu wstawiamy link strony dla zainteresowanych nowymi bucikami: www.dagrod.com.pl

Pozdrawiamy!
Angela i Agnieszka. :)