Hura, kolejny wspaniały dzień z działającym WiFi! Jak tak dalej pójdzie, to wrócimy do starego rytmu dodawania postów codziennie. :)
Więc tak. Wczoraj wyjechałyśmy z Berlina bardzo późno, bo chyba koło 15, dlatego nie przejechałyśmy wiele. Ale! Pełne rozgoryczenia i frustracji natrafiłyśmy chyba na najfajniejsze miejsce, jakie widziałyśmy w życiu. Była to zamknięta plaża z wydzielonym miejscem do skimboardingu, takim profesjonalnym; były tam wszelkiego rodzaju przeszkody, a do tego specjalne uchwyty, które ciągnęły skimboarderów po trasie. Mi się to trochę kojarzyło z orczykiem w górach, więc myślę, że można to tak sobie wyobrazić. ;p w każdym razie akurat tego dnia odbywały się tam zawody, więc z chęcią zatrzymałyśmy się, by je obejrzeć. Gdy jeszcze okazało się, że można tam za 8 euro rozbić się z namiotem.. wiadomo, nie trzeba było nas długo namawiać. :D po zawodach miałyśmy też pokaż fajerwerków na środku jeziora, co już zupełnie wynagrodziło nam wcześniejszy upadek dobrego humoru.
A teraz ta gorsza strona medalu... Po zawodach, fajerwerkach i wszystkich tych przyjemnych sprawach miało miejsce jakieś Summer Beach Party, które przez znakomitą część nocy nie dawało nam spać. Dlatego też wstawania następnego dnia rano nie zaliczam do przyjemnych wspomnień.
A trzeba było jechać, wiadomo. Szło nam to bardzo opornie, po pierwsze przez niewyspanie, po drugie przez nieznośny upał, a na dokładkę jeszcze przez głód, który zaczął dawać nam się we znaki w okolicach południa, ponieważ rano zjadłyśmy całe nasze zapasy. Z resztą kto to widział, żeby w niedzielę nie był czynny ani jeden sklep?? Na prawdę nie rozumiem. W każdym razie dziś nasza jazda skończyła się po zaledwie 40 kilometrach, co planujemy nadrobić jutro wstając trochę wcześniej i ruszając z samego rana.
A dzisiejszą noc spędzamy na świetnym campingu w miejscowości Seddin. Tuż koło jeziora, WiFi za darmo- do tej pory jeszcze się to nie zdarzyło- i łazienka do naszej dyspozycji. Wszystko tylko za 5,5 euro! A, i jeszcze dostałyśmy za darmo żetony na 3-minutowy prysznic (co z kolei trochę mnie zaniepokoiło...), za co wszędzie indziej musiałyśmy płacić koło 50 centów. Po prostu wspaniale, oby tak dalej! :)
Aga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz