piątek, 11 lipca 2014

Plötzky.

Kolejny mały zastój na blogu.. ale proszę o wyrozumiałość,  ponieważ ostatnio wszystko po kolei działo się nie tak,  jak powinno. Od czego by tu zacząć ten smutny wywód? Może od strasznej burzy,  podczas której wszystkie nasze rzeczy wyglądały jak wyjęte z jeziora? Więc owszem,  burza była  spektakularna, groźna i nie skąpiła decybeli. Trwała prawie 6 godzin bez przerwy, później ustała, przerodziła się w ostry deszcz i znowu zaczęła straszyć.  Tym samym Matka Natura uziemiła nas na dwa dni.

Co było dalej? Gdy ruszyłyśmy w drogę,  okazało się,  że rower Angeli ciągle hamuje i nie chce jechać. Po dłuższych oględzinach zauważyłyśmy, że tylnie koło rusza się na boki podczas jazdy i ewidentnie wymaga wycentrowania. W związku z tym wróciłyśmy na poprzedni camping i zaczęłyśmy pytać pracujących tam ludzi o "fahrradservice" (serwis rowerowy), co było dość trudne ze względu na fakt,  że nikt tam nie mówił po angielsku, a my z niemieckiego znamy tylko kluczowe słowa. Okazało się jednak,  że jeden z właścicieli po moim decperackim połączeniu niemieckiego,  angielskiego i kalamburów zrozumiał o co chodzi i obejrzał Geli rower,  po czym sam naprawił zepsute koło. Nie sposób opisać jakie byłyśmy wdzięczne. :)
Myślałyśmy,  że już gorzej nie będzie,  jednak nasz pech podjął wyzwanie i następnego dnia znów dał nam w kość. Tym razem koło w rowerze Angeli działało już dobrze,  ale zamiast tego hamulec,  który wcześniej hamował bez przerwy, teraz przestał działać. Jaki był tego skutek? Po przejechaniu zaledwie 25 kilometrów Angela wywaliła się na zakręcie i stłukła kolano, przez co musiałyśmy zatrzymać się na najbliższym campingu.
Także tak. Nie było różowo,  ale przynajmniej od wczoraj nic złego się nie wydarzyło. Bynajmniej;  przejechałyśmy zacne 90 kilometrów,  dzięki czemu na liczniku wybiło pierwsze 1000 kilometrów. :) dzisiaj spałyśmy na świetnym campingu "ferienpark plötzky", w którym mieści się też małe zoo,  kręgielnia, pole do minigolfa i wiele innych atrakcji,  już nie wspominając o jeziorku z plażą. Także kąpiel zaliczona, sesja z lamami również.  :D

Póki co to by było chyba na tyle. Trzymajcie kciuki,  żeby kolejne dni przyniosły pomyślniejsze wiatry. :)







1 komentarz: