Dziś znowu było trochę intensywniej. O 11 ruszyłyśmy ze Żnina w kierunku Oborników, w których byłyśmy koło 19. Przejechałyśmy równo 100 km- miało być mniej, ale GPS zrobił nas w bambułko i wyprowadził na drogę, której żaden rowerzysta nie wyśniłby nawet w najgorszych snach. Najpierw nawierzchnia nierówna i piaszczysta, później cała we fragmentach cegieł i na koniec jeszcze pod górę.. ale mimo to dałyśmy radę i nawet nie złapałyśmy gumy, jestem z nas dumna! :D
Póki co jest świetnie, pogoda wreszcie zrekompensowała nam swoje dziwne, zmienne stany i teraz przyprawia nas o rumieńce gorącymi promykami słońca. Oby wytrwała tak jeszcze chociaż 3 dni, kiedy to w końcu dotrzemy do Berlina.... :)
Tak od siebie dodam jeszcze, że wybornie jedzie się z Arctic Monkeys, Tenacious D oraz Deep Purple w słuchawkach. Zaś na wieczór polecam Genesis, The Doors oraz Alan Parsons Project ^.^
Aga.
O, dobry pomysł z wpisywaniem nazw miejscowości w tytule. W dniu swoich urodzin życzę Wam pomyślnych wiatrów. :)
OdpowiedzUsuń